sobota, 14 stycznia 2012

Rozdział 1

                                * 5 miesięcy wcześniej *
   
   Obudziły mnie promienie słońca. Był ciepły, letni poranek, za oknem śpiewały ptaki. Było około piątej nad ranem. Zdziwiłam się, ponieważ zazwyczaj budziłam się dużo później. Nie rozmyślając już dłużej, wstałam z łóżka i podciągnęłam rolety, przez które wpadało jasne, poranne światło. Na nogi założyłam moje puchate kapcie, które dostałam kiedyś od Louisa i poczłapałam do łazienki. Gdy załatwiłam swoje potrzeby, podeszłam do zlewu, by umyć ręce i twarz. Zimna woda trochę mnie ocuciła i czułam się już taka śpiąca. Gdy umyłam zęby, spojrzałam na siebie w lustrze. '' To będzie dobry dzień. '' - pomyślałam.
   Kiedy już ubrałam się i spięłam moje długie, blond włosy w luźnego koka, zeszłam na dół do kuchni. Zastałam tam mojego starszego brata Nialla, robiącego sobie śniadanie, czyli omlet.
- Hej - przywitałam się z nim od niechcenia i podeszłam do pomarańczowego chlebaka, by wyjąć z niego bułki i zrobić sobie kanapki do szkoły.
- Siema, co ty tak wcześnie wstałaś? Zazwyczaj o tej godzinie śpisz jak zabita - odpowiedział Niall, śmiejąc się. Na swój talerz nałożył ogromną porcję śniadania. 
- Nie wiem, sama się sobie dziwię. Tak w ogóle, to co zamierzasz dziś robić ?
- Jedziemy z chłopcami do studia, by obgadać z menadżerem pomysły na nową piosenkę. Harry zaraz tu będzie - znacząco na mnie spoglądając, poruszył brwiami. 
- Oj przestań! - szturchnęłam go w ramię. - Wcale mi się on nie podoba. Może i ma ładne włosy, śliczne, zielone oczy i laski na całym świecie się w nim kochają, ale ja na pewno nie jestem jedną z nich. 
- No pewnie, że nie - odparł Niall głosem pełnym sarkazmu. - Daj spokój. Widziałem, jak na niego patrzysz. I jak zaczynasz się uśmiechać, kiedy tylko go widzisz.
- Oj tam, wcale nie - zaprotestowałam, choć mimowolnie się zaczerwieniłam. Gdy uznałam, że konwersacja została skończona, kontynuowałam robienie kanapek w ciszy.
   Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Jako, że Niall jadł swój posiłek, a ja akurat miałam wolne ręce, poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się Loczek.
- Witaj, Sophie! - wykrzyknął i przytulił mnie mocno.
- Hej, Harry. Uważaj, bo połamiesz mi kości - wymamrotałam, bo tak mocno mnie ściskał.
- Cicho bądź, stęskniłem się! - odparł i w końcu wypuścił mnie ze swoich ramion.
- Louis i chłopcy zaraz tu będą - tutaj zwrócił się do Nialla, który już skończył jeść i teraz stał przy drzwiach.
- Okej, pójdę na górę po torbę i gitarę - poinformował nas mój brat i pobiegł na górę po schodach.
- To ja tu poczekam i pogadam z Sophie! - odkrzyknął za nim Hazza.
   Poszliśmy do salonu. Włączyłam telewizor i usiedliśmy na kanapie. Wpatrując się w ekran, rozmawialiśmy o tym, co się ostatnio działo.
   Po krótkiej wymianie zdań, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie chłopcy, Pójdę otworzyć. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Podeszłam do drzwi i w momencie, gdy tylko je otworzyłam, trójka rozwydrzonych ( w pozytywnym sensie ) , nastoletnich chłopaków, z Louisem na czele, wpadła do przedpokoju. Zaczęli mnie po kolei obściskiwać. Gdy już skończyli się ze mną witać, poważnie zaczęłam się martwić o swoje żebra.
   Później Louis podszedł do Harrego i przytulił go. Patrząc na nich, szeroko się uśmiechnęłam. Jak ja lubiłam ten ich bromance :)
   Chłopcy wparowali do salonu w momencie, kiedy na MTV Hits w telewizji puścili ich nowy singiel '' Gotta Be You''. Zaczęli tańczyć i wygłupiać się. Ja stałam na progu i tak się z nich śmiałam, że aż mnie brzuch rozbolał. Po chwili z góry zszedł Niall i przywitał się z chłopakami. 
- Sophie.. Co dziś będziesz robić? - zapytał znienacka Harry.
- Niestety idę do szkoły.. - powiedziałam z lekkim grymasem na twarzy. 
- Wiesz.. Możemy ci napisać zwolnienie, a ty pojedziesz z nami na cały dzień do studia - zaproponował Loczek i poruszał brwiami. 
- Naprawdę mogłabym?! - krzyknęłam z radości i podbiegłam, by go przytulić.
   Chwilę później już siedziałam w czarnym Lamborghini Louisa. 

czwartek, 29 grudnia 2011

Prolog

   Znasz to uczucie? Kiedy wszystko, co masz rozpada się na małe kawałeczki. Kiedy twoi bliscy cię opuszczają i zostajesz sam ze swoimi problemami. Kiedy nikt do ciebie nie dzwoni, by zapytać jak się czujesz. Kiedy jesteś przytłoczony własnymi myślami. Kiedy cały świat traci barwy. Kiedy jedynym towarzyszem jest twoje odbicie w lustrze. Kiedy to wszystko nie ma sensu. Nie ma sensu, by żyć...

_______________________________________
Wiem, krótki. Ale jest to tylko ''nakreślenie'' tematu mojego opowiadania :) Zapraszam do komentowania .